06-02-09, eteru(a)o2.pl <eteru(a)o2.pl> napisał(a):
Dorożyński Janusz wrote:
| -----Original Message-----
| From: ... Tomasz Ganicz
| Sent: Thursday, February 09, 2006 12:00 PM
/
| Dzisiaj jest spotkanie na IRCu zarządu - obgadamy sprawę.
Co bym nie sądził o danej materii (bo to w innym miejscu) proszę
Stowarzyszenie nie zapominać, w imieniu kogo może się wypowiadać i co
(właśnie _co_) reprezentuje. Dla leniwych przypominam art. 9 p. 3 statutu
"Stowarzyszenie realizuje ... cele ... poprzez: ... 3. Reprezentowanie ...
projektów internetowych Wikipedia, ...". Ponadto, jak stwierdzono w dyskusji
przedzałozycielskiej, stowarzyszenie jest obok społeczności polskiej wiki, i
nie jest dla niej w jakimkolwiek stopniu władzą czy plenipotentem.
Piszę to dla jasności, nawet jeśli bym miał być w swoim niezrozumieniu idei
;-) jedynym - uczestniczę w projekcie (po mojemu: przedsięwzięciu) nie jako
przedmiot, ale jako _podmiot_ niezrzeszony.
To że Stowarzyszenie nie jest władzą na projektem i jego uczestnikami
wiedzą (chyba) wszyscy łącznie z samym Stowarzyszeniem :-)
Jednak Stowarzyszenie jest jedyną zinstytucjonalizowaną reprezentacją
projektu, z czym każda gazeta liczyłaby się. Oczywiście każdy może
napisać od siebie, ale "siła przebicia" takiego listu nie jest taka
sama. A z listem chodziło mi o budowanie pozytywnego wizerunku
Wikipedii, a nie szczekanie na Gazetę. Wydźwięk artykułu jest teraz
taki, że fajna grupka fajnych ludzi wywinęła fajny numer, a masa innych
ludzi nie potrafiła tego ponad rok wyczaić. To ośmiesza Wikipedię w
oczach każdego czytelnika, który z Wikipedią nie miał bliżej do
czynienia (pewnie 99%) i nie do końca rozumie, co to za projekt, jakie
ma cele, czemu służy, jak powstaje i jak działa. To wszystko można było
teraz ładnie sprzedać prasie, dodatkowo powołując się na prawo prasowe.
Jakby ktoś nie zauważył, to wczoraj w TVP Kultura występował Wimmer
(za wiedzą stowarzyszenia) oraz Datrio w radio BIS, oprócz tego kilka
osób (m.in. ja) udzieliło wywiadów prasowych w tej sprawie. Doszliśmy
do wniosku, że to w zupełności wystarczy i nie ma co słać jakichś
oficjalnych listów do Wyborczej. W sumie w tym artykule nie było
nieprawdy - albo, jeśli ktoś z Wyborczej wymyślił tę całą aferę (piszę
wyraźnie "jeśli") to tym bardziej ta gazeta nie zareaguje pozytywnie
na nasz mail, a jako że nie mamy sposobu aby cokolwiek udowodnić, to
nie musi ona naszego listu drukować i zapewne by nie wydrukowała. No
a to, czy ta gazeta zrobiła w sumie sensację z niczego, to już kwestia
indywidualnej oceny. Wg. mnie to oni się tym artykułem wygłupili, ale
to ich problem a nie nasz.
--
Tomek "Polimerek" Ganicz
http://www.ceti.pl/kganicz/poli/kontakt.html